Wydrukuj tę stronę
środa, 19 sierpień 2020 13:53

Suknie ślubne - jak zmieniała się moda?

suknie ślubne suknie ślubne

Moda ślubna to temat na na długie wieczory. Szczególnie, gdy przyjrzymy się jej pod kątem rewolucji, jaką przeszła. Zmieniła się ona bowiem bardzo przez cały XX wieku. Choć dziś niektóre jej dawne elementy powracają, to jednak obowiązują nieco inne trendy.

W każdym z dziesięcioleci przywiązano uwagę do czegoś innego. Raz był ważny wykrój, innym razem długość czy ilość dekoracji i dodatków. No i pamiętajmy, że kiedyś nie było mowy, aby panna młoda pokazała więcej odkrytych części ciała (nie tylko pleców).

Początek XX wieku to przecież suknie ślubne złożone z kilku warstw, w których kobiety "tonęły". Trudno było ujrzeć ich sylwetkę. Jedynie twarz i dłonie mogły być ewentualnie ukazane gościom. Wystarczy spojrzeć na stare, zachowanej jeszcze fotografie i miny tak ubranych do ślubu dziewczyn. Czy były szczęśliwe i uśmiechnięte, zakładając te ciężkie stroje? Raczej nie. Na szczęście w latach 20. obowiązywały suknie krótsze, choć nadal zakrywające figurę. Dodatkowo istotnym elementem był oczywiście długi welon, z czasem mający formę opaski z doczepionym tiulem. Lata 30. XX wieku to z kolei atłasowe, długie spódnice oraz luźne góry w kształcie pelerynek. Wtedy welon nie zasłaniał twarzy w ogóle. Ba! Nawet włosy było widoczne, dlatego panny młode zaczęły masowo korzystać z usług fryzjera (popularne była krótka fryzura ułożona w fale). W następnej dekadzie kobiety mogły nareszcie pokazać nogi. Tak, zaczęto szyć proste, acz eleganckie suknie sięgającej do kolan. Jednocześnie odłożono na bok falbany, koronki czy długi treny. A welon? On przybrał formę bardzo krótkiej i przezroczystej woalki. W latach 50. suknie były klasyczne, do połowy łydki, bez rękawów, często z dekoltem w kształcie serca. Zbliżamy się powoli od ery hipisowskiej, ale najpierw zajrzyjmy do roku 1960. Wówczas w sklepach pojawiła się moda ślubna mini, czyli spódnice do połowy uda i co ważne - z prostą górą bez podkreślonej talii. Zniknęły ozdoby, a w ich miejsce wskoczyły piękne guziki. Welon zaś zamienił się w toczek. No i jesteśmy w modzie hipisowskiej, a więc w roku 1970 i kolejnych latach. Powróciły więc długie i luźne suknie do kostek oraz bardzo szerokie rękawy. Panny młode miały też rozpuszczone włosy. To teraz pora wskoczyć do czasów księżnej Diany, która wyznaczała nowe trendy w modzie i innej. Wtedy, dzięki niej (i nie tylko) nastąpił wręcz wybuch sukien w formie tzw. bezy oraz falban i bufiastych rękawów. Nie wyglądało to zbyt dobrze. Dlaczego? Sylwetka kobiet była po prostu zniekształcona. I nawet Diana nie prezentowała się bosko. Dopiero 10 lat później panna młoda nie musiała już zakładać takich sukien - rękawy były bowiem delikatne, a góra odpowiednio dopasowana (forma litery A).

Nowe tysiąclecie wytyczyło własną modę z domieszką dawnych koronek, ale w delikatnym stylu. Do tego mieliśmy średniej długości welony oraz gorsetowe góry z odkrytymi ramionami. Dziś suknie ślubne to już całkowity minimalizm. Charakteryzują się bowiem m.in.prostym wykrojem i delikatnymi materiałami, ale jednocześnie są bardzo eleganckie. Niektóre są też uszyte w luźnym i wygodnym stylu boho (połączenie mody hipisowskiej z cyganerią artystyczną).